Wieści z krucht…
Czy zauważyliście zmianę w tytule? Nie, to nie literówka! Wieści są z dwóch krucht! dwóch sobotę wieczorem zdradziłem Tomasza Apostoła na rzecz… Świętego Franciszka z Asyżu. Mam nadzieję, że Panowie gdzieś tam na niebiańskich chmurkach jakoś doszli do porozumienia i nie dali sobie „po razie”. Zresztą… Zdradziłem częściowo! Czy coś takiego istnieje? Zdradziłem, ale… w niedzielę skruszony wróciłem do Tomasza. Taki króciutki… liturgiczny skok w bok! (Czy nie zgorszyłem?)
W sobotę bal nieco spóźniona polska… pasterka. Miał ją odprawiać tutejszy biskup, Kenneth Povish, który urodził się w Stanach, ale jest Polakiem z pochodzenia. Już kiedyś w gazetce Tomasza wyczytałem, że jest on poważnie chory. Okazało się, że od ośmiu lat zmaga się z rakiem… Zamiast niego było dwóch księży, którzy przyjechali do Michigan trzydzieści lat temu z Lublina. Wydawało mi się, że są to zakonnicy… Hm… Sprawdzę, ale mieli takie biało-czarne stroiki… Poza tym jeden walnął na koniec taki tekst, że… zrezygnowałem ze spotkania towarzyskiego, bo jakiem Gajovacko byłaby zadyma! Otóż księżulo publicznie zaczął wątpić w sens wstępowania do Unii Europejskiej. Nie ośmielił się wystąpić przeciw, ale dał do zrozumienia, że jest wiele „przeciw”. Zapachniało mi zgrzybiałym redemptoryzmem!
Co było poza pasterka? Koncert dwóch chórów, w sumie prawie godzina muzyki. Była też homilia. Hmm… Może homilie lepiej brzmią po angielsku? Ojciec Stanisław, starszy z tej parki, był świetnie przygotowany, ale... Chwilami miał kłopoty z odczytaniem własnego tekstu. A może to nie był jego tekst? Drugi z parki, młodszy (ten od kwaśnych tekstów o Unii) miał homilię po angielsku. Była ona zdecydowanie lepsza, ale… końcówka była jedną wielką plamą. Tak więc… dwójka na dwóję!
Niby „zaliczyłem” niedzielną mszę, ale w pokorze podreptałem do Tomasza, bo miałem o tej polskawej parce zdecydowanie nieliturgiczne wieczorne myśli! Lekko zaspałem i dotarłem na 12:30. Nie trafiłem na Prokopa, ale zamiast tego… był sakrament Chrztu Świętego dzieci. Niby taki sam, ale… wspólnota powitała nowych chrześcijan oklaskami. Odprawiał wikary, a ja po sobotnich występach byłem uzbrojony w ewangeliczną pokorę i cierpliwość. Może dlatego, a może dlatego, ze po Ojcu Stanisławie… każda homilia jest wspaniała byłem pozytywnie zasłuchany. Zaczęło się od wspomnień ze studiów wikarego Rzymie. W grupie 250 studentów byli przedstawiciele 70 narodowości. To świadectwo powszechności i uniwersalności chrześcijaństwa. Potem wikary uczestniczył w tradycyjnej wizycie swojego Biskupa u Ojca Świętego. Długa kolejka zdecydowanie… międzynarodowa. Potem były „obrazy” ze spotkań Ojca Świętego z młodzieżą, kolejny „dowód” uniwersalności kościoła. Wszystko to stanowiło znakomity mostek do czytania z Ewangelii – hołdu Mędrców, który powtarza się od dwóch tysiącleci. Jest to także dla nas wyzwanie do złożenia osobistego hołdu Chrystusowi. Wspaniała homilia!
Informacje…
W sobotę wieczorem, lekko wkurzony zjawiskami kruchcie odpaliłem TV. Na PAX leciał znany mi już… ze Stanów film o kobiecie strażaku. Przerzuciłem się na FOX, gdzie był Twistem. Potem obejrzałem wiadomości. Local First… Było więc o prześwietlaniu walizek na lotnisku w Detroit, co chyba zmusi mnie, do jeszcze wcześniejszego przyjazdu! Potem było o… śnieżycach na wschodnim wybrzeżu. Spadło tam całkiem sporo śniegu! Dwie stopy to jest coś. W Michigan ciągu najbliższych dni spodziewają się akumulacji opadów na poziomie… jednego cala. Tak więc jestem z zdecydowanie mało śnieżnym zakątku! Może to i dobrze… Buty górskie zdały egzamin, ale trochę wołają jeść, więc wolę ich nie nadużywać!
Druga wieść była z Europy. Podobno we Frankfurcie jakiś klient porwał motoszybowiec latając między wieżowcami chciał gadać z… CNN. Spaliżowało to całe miasto i… lotnisko. Kolejny doktorat przylatywał Lufthansą, więc miałem obawy, czy wyleciał. Skoro wiadomość usłyszałem koło ósmej wieczór czasu europejskiego miałem wątpliwość, kiedy miało miejsce to wydarzenie – w sobotę czy w niedzielę.
Dziewiczość (II)
Niektórym zdarza się to więcej niż raz! Przywilej? Może i tak, ale przede wszystkim wyzwanie. Bieganie po dziewiczym śniegu może mieć groźne następstwa! Można się z łatwością pośliznąć i co więcej potłuc alibi wręcz połamać. Nie jest to bynajmniej moich planach, ale… pokusa była silniejsza. Odwagi dodała mi, o paradoksie, zdecydowanie barbarzyńska pora – biegałem o siódmej rano, godzinę przed wschodem słońca, podziwiając na niebie ostatnie nocne gwiazdy. Poopisuję trochę perwersyjnie moje wrażenia. Śnieg lekko skrzypi (był mrozek), ale jest mięciutki, sprężynuje pomagając w biegu. Ciemności zwolniły mnie z daremnych wysiłków wyszukiwania ukrytych śliskości. Na szczęście, skoro piszę te słowa to przynajmniej jest pewność, że nie połamałem rąk. Nogi też są w porządku! A wrażenia… Niestety, pozostaną one jedynie we wspomnieniach, bo bieganie z ciężkim Kanonem to lekka perwersja, a nie dotarł jeszcze do mnie…
Nowa zabaweczka – męska grzechotka!
Finansowym rzutem na taśmę zamówiłem w moim ulubionym Computers4Sure (kryptoreklama???) „cyfraka”. Co to jest? Znowu życie wyprzedza słownictwo i Profesora Miodka. W american-english istnieją dwa terminy: camcoder i digital camera. Pierwszy oznacza… kamerę wideo, która jak mój Sony PC-4 może być cyfrowa. Drugi to cyfrowy aparat fotograficzny, czyli… cyfrak. Tak więc stałem się z Kasią właścicielem cyfraka wyprodukowanego przez nasz ulubiony FujiFilm. FinePix 2650 nie jest może piękny ani bardzo mini (cechuje go pewna… pękatość), ale z kartą 128MB pozwala na zrobienie bardzo wielu zdjęć bez dostępu do kompa. Nowa zabaweczka jest już wypróbowana i pomęczę Was trochę zdjęciami. Jak na razie podnieca mnie wysoka rozdzielczość, ale coby nie narażać Was na zbyt wysokie rachunki (zdjątko do 300 kilo…) przejdę na stary standard VGA i niższe koszty!
Wczoraj cieszyłem się błękitem nieba, pięknym zachodem słońca, dzisiaj podczas porannego joggowania zachwycał mnie wschód słońca!
Ameryka, Ameryka…
Jakie następstwa mogą mieć nowy apartament-mate i… awaria radia na mój obraz Ameryki? Zaraz to wyłuszczę. Piotrek jakos nie przepada za spokojnym PAX’em,a ponieważ ustaliłem męskie reguły gry – kto pierwszy włączy telewizornie, ten decyduje o… kanale. Podobnie ze stołem – wybór miejsca to kwestia czasu. Kto przychodzi pierwszy, ten siada… przed telewizorem. Życie… Wczoraj, to znaczy we środę pojawiło się ABC. Jakoś omijałem ten kanał, ale może niesłusznie. Ich realisty show powaliło mnie. Nazywa się The Bachelorette i ponieważ po tym cudzie był The Moll, czyli Agent jest nadzieja, że może ktoś u nas to kupi, choć… Jest to raczej, jak to się mówi, obce nam kulturowo i obyczajowo. A o co chodzi w tej zabawie? Damy też mogą… wybierać. Wzięli „trzydziestkę” i 25 albumowych gostków. (Od strażaka do biznesmena!!!) Najpierw było poznanie, potem party. Ona jedna, ich 25!!! Rozmowy, prezenty… Rozmowy „konkurentów”… Jaki jest cel tej zabawy? Kobitka ma wybrać tego jednego i wziąć z nim ślub. Pewnikiem jeszcze dostaną dom! Jest o co walczyć, bo przyszłą panna młoda wygląda na nieźle „przechodzoną” (no… ma chyba duży przebieg) i jest zdecydowanie wydrowata (chyba przestaję być poprawny politycznie!!!). W pierwszym odcinku kobitka miała wybrać 15 z 25 wręczając wybrańcom losu czerwone róże. Twarze tych macho, pełne napięcia, nadziei, oczekiwania. Czad!!! Nie powiem, wciągnęło mnie. Miałem dwóch faworytów. Strażak, który wyglądał na naturalnie nieśmiałego, który ofiarował zamiast biżuterii… swój wiersz i grubasek, który ma niesamowite poczucie humoru. Przeszli, a mnie wciągnęło.
Dziś, w czwartkowy, słoneczny poranek zmieniłem kanał na lokalny UPN Detroit. Tez ciekawy program. To typowa forma amerykańskiego Talk Show podobne do tego cudeńka, co leci na TVN (skleroza, ale nie pamiętam tytułu…) Jenny Jonem Show… Tematyka niezła. Panowie, często mężowie, którzy „skłaniają” swoje kobiety do… nazywa się to „exotic dance”. Chodzi oczywiście o rurę i Ypsilanti! Ciekawe… To jak z cygarem Milusia. Exotic… Byleby nie erotic! Byłą parka z teksasu. Ona dziecinna w okularkach, typ cheerliderki, on w kapelutku (oczywiście to podkolorowane). Ona typowo skrzecząca nosowo, niby zadowolona. Potem pojawiła się jej mamuśka. Koleś powiedział: shut up you FAT bich! Potem córcia poprawiła, że mamuśka zawsze chciała ja kontrolować, że teraz jest wolna. Rane… Już wiem, po co im tylu psychoanalityków!!!
Kolejna parka jest jeszcze bardziej fascynująca. Szczupła murzynka. Jest w high school, tańczy i chce studiować… prawo. Namówiła ją do tego jej… girl friend. Też czekoladka, ale wyglądająca jak szafa. Ta ma master degree! Super! Ideał. Czarna, lesbijka, tańczy na rurze i będzie prawnikiem. Ja tam z jej usług nie skorzystam!!!
Teraz kolejny show – Caroline Rhea. Gruba blondyna, o perlistym śmiechu. Zastrzygłem uszami, bo było coś o wczorajszej The Bachelorette, ale bez kontynuacji. Gada sobie, więc niech gada… A sala się śmieje!!! Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie…
Zgryz…
Pascal, kolejny doktorant z Francji jak każdy rozpoczął zakupy notebook’a. Jak ja natknął się szybko na refurbished HP Pavilion za 1299$ ale z 30 dniami gwarancji. Pogadaliśmy o tym, bo ja to już miałem za sobą! Pascal zadzwonił do PC Mall (bo tam była ta oferta) ale może ku jemu szczęściu okazała się nieaktualna. Junsik okazał się jednak świetnym szperaczem! Sześć lat w Stanach… (Szkoda, ze nie był taki aktywny i nie miał takiego farta w listopadzie!!!) Nie znalazł tego przez PriceGrabber’a, bo… tej oferty tan nie było. To jest
dowód!
Ceny jak widzicie oscylują koło 1900$, czyli... powyżej mojej!
Znalazł to cudo bezpośrednio znając adres firmy, ale tu jest początek historii… Jest tych adresów od groma. Można stracić życie zaglądając wszędzie! To kwestia jedności czasu, miejsca i akcji. W odpowiednim czasie trzeba zajrzeć w odpowiednie miejsce! Co jest?
Zobaczcie!
Serce mi przyspieszyło… 650$ mniej za prawie to samo! Nieźle… Przyznam się, że już chciałem… kupować drugie cudo dla Kasi! Podczas wykładu Andrzeja nieco ochłonąłem. Potem zastukałem do Luza z pytaniem, czy nie porozmawiałby ze mną o… życiu! Akurat pojawił się w biurze i… pomogło mi jego pytanie: czy nie będziecie mieli z Kasią niczego innego miłego i przyjemnego do roboty poza równoległe patrzenie się w ekrany dwóch notebook’ów? Chyba mnie przekonał, choć… Pozostaje ciągle ta myśl, że zakupy w Stanach to ciekawostka!!! A swoją drogą ciekaw jestem, czy aby w tej ofercie za 1199$ nie ma czegoś wypisanego małymi literkami miedzy wierszami. To jest… Ameryka. Moja najtańsza z tanich karta telefoniczna w którymś tam punkcie i podpunkcie ma ważną informacje – weekly maintenance fee – 0.80$. Czyli trzy bagsy na miesiąc. To zabawka dla tych, co mają ochotę na jednorazowa sześciogodzinna rozmowę! Życie!!! A ja nigdy nie miałem „podejścia biznesowego”…
Cyfraka noś!!!
Gdy wczoraj wychodziłem z gmachu stała koło niego… sarenka! Oczywiście została tylko w mojej pamięci! Nie miałem ze sobą cyfraka. Wziąłem go dziś, to jest we czwartek. Po drodze na Uniwerek trochę pofotografowałem korzystając ze wspaniałej pogody. Potem pogoda skiepściła się i… może dlatego sarenka nie przyszła.
Think Pad…
Do Pascala dotarł jego ThinkPad A31. To nie był bluff, jakby się mogło wydawać na podstawie ceny! Nówka, z gwarancją, o takich parametrach, jak zapowiadano. Żadnego oszustwa! Ja tylko nadal nie rozumiem, dlaczego ta firma sprzedawała komputer za taką cenę… Pozostaje też żal do Losu, że Junsik wyśledził tę ofertę dla Pascala a nie dla mnie. Bo to mail Junsika, który siedzi biurko w biurko ze mną spowodował ten szczęśliwy dla Pascala zakup. Jako satysfakcja pozostaje dla mnie świadomość, że absolutnie nikt mi nie pomógł moich poszukiwaniach. Sukces kosztuje – w tym przypadku 650$! Pocieszam się, że ThinkPad jest… brzydki jak noc. Zamiast touchpad’a ma taki czerwony pimpel sterczący z klawiatury. Obudowa jest czarna i wygląda, jakby ja ciosał pijany góral. Parametry SA prawie takie same jak mojej śliczniusiej Toshiby. Robię się na stare lata estetą? Oceńcie to sami w Obrazkach!
No to do nastepnego razu...
Wasz Gajowy